Jak być lepszym z dnia na dzień – ewolucja mojej pracy

Piszesz artykuł, tworzysz stronę, nagrywasz film w poniedziałek… a w sobotę uważasz swój twór za porażkę, bo chcesz w nim coś zmienić? Zniechęcasz się przez długą listę drobnych błędów porzucając przez to cały projekt? Miałem tak dziesiątki razy. Ponieważ zawsze chciałem tworzyć idealne rzeczy przy pierwszym podejściu. Potrzebowałem zmian u podstaw mojego sposobu pracy, by z pracę z ciężkiej zrobić ją efektywna.

Perfekcjonizm dnia pierwszego

Coś co gnębiło mnie dosłownie latami i pewnie nie jestem w tym osamotniony. Zawsze gdy coś robiłem, niezależnie co to było, uznawałem to za skończone dopiero jak było perfekcyjne. Nie istniały półśrodki. Jeżeli pisałem artykuł, pisałem go kilkanaście godzin. Jeśli nagrywałem film, dogrywanie materiału i montaż trwały w nieskończoność. Kiedy tworzyłem stronę, godzinami pisałem niekoniecznie potrzebne funkcjonalności.

Ale czemu akurat perfekcjonizm dnia pierwszego? Ponieważ użytkownik końcowy, widział wynik moich starań tego jednego konkretnego dnia, dnia publikacji materiału. Był to dla mnie nieprzekraczalny termin zakończenia wszystkich prac i poprawek. BA! Nawet w części przypadków rezygnowałem z całych przedsięwzięć, tylko dlatego, że na zaplanowaną „premierę” nie byłem w stanie dowieść swojego dzieła zrealizowanego na 100%.

Marnowanie czasu

Jednym z większych sukcesów dla mnie ostatnich lat jest postawienie tego bloga na WordPressie, zamiast pisać go na autorskim skrypcie od zera. Ta strona w dużej mierze powstał po to by walczyć z moim nałogiem tworzenie wszystkiego od zalążka w perfekcyjnej formie. Zawsze chciałem by z nasiona wyrósł kwiat z pominięciem etapu pąka czy kiełkowania.

Możecie zobaczyć wiele niedoskonałości na blogu, rozjeżdżające się czcionki, źle skalujące się obrazki, czy inne nie profesjonalnie wyglądające elementy. Większość z nich zauważam, ale nie poprawiam ich z premedytacją. Marnowanie pół dnia na to gdzie mogę zmienić czcionkę albo podkreślenie jednego słowa było moim nałogiem, przez co często po całych dniach pracy efekt był mizerny. Czas uciekał mi przez palce, zamiast ukierunkować swoje siły i czas na tworzeniu wartościowych treści.

I nie to, że pozostawiam bloga w niedokończonej formie, lecz teraz staram się poprawiać tylko błędy które są warte uwagi. Tak by moje wysiłki przyniosły widoczne efekty. By skórka była warta wyprawki.

Szybkie wdrażanie pomysłu

Jeżeli jesteś przekonany co do słuszności swojego planu oraz zrobiłeś rozeznanie i wiesz, że nie wkopujesz się w głupotę. ZRÓB TO!

Realizuj projekt jak najszybciej, w jak najprostszej formie. Poczytaj o MVP – Minimum viable product. W razie porażki, zmarnujesz małą ilość swoich zasobów. Jeżeli jednak projekt zaskocz będziesz mógł na bieżąco wprowadzać nowe funkcjonalności reagując na potrzeby twoich odbiorców. Czasem zamiast wymyślać wszystko na kilka kroków w przód pozwól ponieść się wirowi wydarzeń.

Pokochanie poprawek

Całe życie uznawałem wykonywanie poprawek w swoich planach jako porażkę. Nie docierało do mnie, że nie da się stworzyć czegoś co ich nie wymaga. Nie potrafiłem zrozumieć, że nie da się zaplanować idealnej serii filmów przed jej nakręceniem. Ponieważ na bieżąco w każdym następnym filmie będzie potrzebna jakaś zmiana poprawiająca format. Że z każdym napisanym tekstem i zdobywanym doświadczeniem, będę miał coraz większą ochotę ulepszać zaplanowany styl narracji. Każdy plan niezależnie jak idealny podczas jego pisania, w czasie jego wykonywania będzie ewoluował w zależności od zmieniającego się otoczenia i nie należy tego traktować jako klęski. Tylko jako okazję do pozytywnej zmiany.

Moja walka z moim małym demonem nadal trwa. Jeżeli masz podobne doświadczenia albo masz swojego własnego niechcianego przyjaciela, podziel się tym w komentarzu.

Pozdrawiam
Rafał Leszek