Mogłem być milionerem Bitcoin’a

Powyższy tekst pomyślał pewnie każdy widząc obecny kurs Bitcoina i innych kryptowalut. Plując sobie przy okazji w brodę za brak skorzystania z najlepszej okazji dekady na łatwy zysk. Lecz ja niestety zrobiłem jeszcze gorzej, i mimo posiadania jak na obecne czasy sporej ilości kryptowalut. Dziesięć lat temu nie uwierzyłem w ten projekt.

Szalone początkowe czasy

Czy ktoś wyobraża sobie dzisiaj wydać 10000 Bitcoinów na pizze? Kopać kryptowaluty na procesorze swojego domowego komputera? Czy choćby kupować za 100$ nie ułamki, a kilkanaście wirtualnych monet i uważać to za złą decyzję? Na przełomie 2010 i 2011 roku były to dla mnie tak samo oczywiste jak to, że w poniedziałek muszę znowu iść do szkoły (średniej) i użerać się z komunikacją miejską.

O Bitcoinie dowiedziałem się od kolegi z klasy, Sławka. Sławomir był zawsze zainteresowany wszelkimi nowinkami, i dzielił się ze mną swoimi wszystkimi odkryciami. Mimo tego, że przeważnie zalewał mnie mało interesującymi informacjami, jedna przykuła moją uwagę. Zdecentralizowany pieniądz nie podlegający żadnemu państwu czy organizacji, o takiej śmiesznej nazwie „Bit” – „Coin”. Ta genialna wielopoziomowa gra słów (serio jest nawet dziś genialna!) Skłoniła mnie kontunuowania zdobywania informacji o BTC w domowym zaciszu.

Kopalnia w domu

Posiadałem wtedy niezbyt mocny komputer z procesorem pentium 4. Mimo tego postanowiłem zostać górnikiem z krwi i kości generując tysiące hashy na swoim procesorze. By zdobyć upragnione wtedy BTC. Była to jeszcze czasy gdzie do wydobycia używało się wyłącznie procesorów, kopanie na kartach graficznych zostało dopiero wprowadzone około 2014 roku.

Ale mniejsza o technologiczne zawiłości, kopałem BTC na swoim PC cały tydzień. Komputer wył jak katowany, ale nie dawałem mu wytchnienia! Używałem do kopania kopalni, czyli konglomeratu wielu górników, w celu uzyskania większego prawdopodobieństwa wykopania bloku. I po tygodniu takiego stanu spojrzałem na saldo w kopalni, posiadałem 1 BTC! I tu zaczęły się schody, a właściwie dwie poważne dla mnie wtedy przeszkody, czemu porzuciłem z obecnej perspektywy tak gigantyczny zysk.

Po pierwsze, istniał wtedy tylko oficjalny portfel BTC, i był on już wtedy OGROMNY. Miałem niewiele ponad 100GB przestrzeni dyskowej, a portfel prosto po pobraniu zajmował ich 20! I w krótkim czasie spuchł do 40GB.

Drugim była wartość wykopanej waluty a cena prądu. Po tygodniu kopania miałem BTC warte niewiele ponad dolara, czyli około 3 PLN. A prąd wydany na jego wykopanie był wartością prawie 3 cyfrową. Doszedłem do wniosku, że jak będę kontynuował wydobycie monet, rodzice zabiją mnie za rachunek za prąd 😛

Przez te dwa powody musiałem wstrzymać wydobycie, i po pewnym czasie wraz ze wzrostem rozmiaru portfela, pozbyć się wydobytych bitcoinów.

Nie żałuj pominiętych okazji

Tak słowami bym podsumował swoją pierwszą przygodę z inwestycjami i zarabianiem kryptowalut. Nie ważne ile okazji ominiesz, ważne z ilu skorzystasz. Ludzie będą Cię pamiętać tylko za to, że podjąłeś 100 dobrych decyzji i jesteś bogaty. A nikt nie będzie zwracał uwagi na to, że przeoczyłeś 1000 innych okazji w tym czasie.

Mimo moich niezbyt rozważnych przygód nie zamierzam poddawać Bitcoina, W przyszłości na mam zamiar założyć swoją pierwszą świadomą inwestycje w kryptowaluty by samemu sobie udowodnić, że się da.

Pozdrawiam
Rafał Leszek